Bakugan Fanon Wiki
Advertisement

Obudziłem się. Moje oczy dostrzegały przyjemne źródła światła - ogniska. Były one w pośrodku nas. Niewielu z nas spało, chcieliśmy być gotowi na wysoce prawdopodobną walkę z oddziałami wroga. Przetarłem oczy i podszedłem bliżej ogniska, aby się ogrzać.

- No Nighterusie - zaczął jeden z zamaskowanych wojowników Generała - Sądziłem, że ktoś o twojej pozycji będzie wytrzymalszy

- Co masz na myśli? - spytałem

- Spałeś, okazujesz nam swoją słabość - wyjaśnił i zdjął płaszcz, żeby pochwalić się swoimi muskułami - Twoje ciało także nie odzwierciedla tytułu Nighterusa. Popatrz na mnie, to jest ciało

- Zróbmy więc test - zaproponowałem. W ramach odpowiedzi, zamaskowany skinął głową. Ja zaś wyjąłem monetę i podałem mu ją - Jeśli złapię ją szybciej niż zaciśniesz pięść, przestaniesz mi dogryzać

Mój rozmówca poczuł się bardzo pewny siebie. Wstawszy, wyciągnął przed siebie dłoń, w której trzymał monetę. Było to 50 groszy. Gdy tylko wstałem, spytałem czy jest gotowy. Przez około 4 sekundy wymienialiśmy się wzrokiem. Nagle zauważył ruch mojego barku. Szybko zacisnął dłoń i zabrał rękę. Zaśmiał mi się w twarz

- I co śmieciu? - powiedział z wyraźnym zadowoleniem. Jego koledzy podzielili jego zdanie i także wybuchli śmiechem - Co? Już nie jesteś taki wygadany?

Reszta kręciła głowami i między sobą mnie obrażali. Ja patrzyłem się na rywala małych zawodów. W końcu zdjął maskę. Wyglądał młodo w porównaniu do obecnych tu weteranów. Nie miał nawet zarostu. Widząc, że ciągle się nie odzywam, na chwilę się uspokoił.

- Co jest? Nie mów, że zaraz się załamiesz - dodał, po chwili kontynuując śmiech i dając grupce kolejny powód do zabawy. Odwróciłem się i poszedłem. Cała grupka bawiła się świetnie tą sytuacją. Zaś on, popatrzył jak odchodzę od całej drużyny zebranej przez Generała. Popatrzył na monetę. Oniemiał. Jego oczom ukazało się 5 złotych. Schował te pieniądze do kieszeni, by przez chwilę trwać w myśleniu. Po chwili dosiadł się do reszty.

Wyszedłem z miasta, pomimo ostrzeżeń kilku gwardzistów. Puściłem przed sobą strumień światła, który po osiągnięciu dystansu 25 metrów, eksplodował i zostawił po sobie ogień, który utrzymywał się pomimo znikomej roślinności. Poza miastem było bowiem wiele terenów pustynnych klimatem.

Wszedłem na jedną z wyżyn i usiadłem na skale wpatrując się w ogarniającą ciemność rozświetlaną przez pozostawiony przeze mnie strumień oraz czerwonawe punkty skoncentrowane w centrum Kartaru. Usłyszałem ciężkie kroki osoby zakutej w zbroję. Od razu miejsce, w którym przebywałem się rozświetliło. Bane stał za mną i położył rękę na moim ramieniu.

- Ładny pokaz szybkości, szkoda tylko, że wsparłeś się zaklęciem szybkości - powiedział. Zdjąłem jego żelazną dłoń z mojego ramienia i wstałem obracając się w jego stronę

- A czy taka prędkość jest w ogóle możliwa dla człowieka bez jakichkolwiek wsparć? - spytałem

- Jasne, że jest - odpowiedział - Mogę cię poduczyć walki. Bardzo skupiłeś się na różnego rodzaju wsparciach dla swojego ciała, ale gdybyś je usprawnił, byłbyś jeszcze silniejszy

- Łatwo mówić istocie z energii okutej w zbroję - mruknąłem. Wymieniliśmy wzrok. Chciał, żebym go uderzył. Jedna ręka powirowała w stronę demona. Zablokował ją dłonią przy wyprostowanej ręce, trzymając mnie na dystansie. Po chwili przybliżył się i pokazał na swoją wiecznie palącą się czaszkę. Zaatakowałem najszybciej jak umiem. Sam ledwo widziałem jak moja ręka szybowała w jego stronę. Bane uchylił się w prawo i uniknął ciosu. Chciałem kontynuować, by jednak go uderzyć. Zanim się spostrzegłem, moja ręka była trzymana za przedramię, a nadgarstek demona miażdżył mi łokieć. Gdy chciałem się wyzwolić z ucisku, uderzając drugą ręką, pięta Bane'a naciskając na ścięgna mojej nogi, sprowadziły mnie szybko niemal na kolana, by następnie rzucić mną o ziemię.

- Nie dziwię się, że nie jesteś pokroju Elratha, albo Gefloya - stwierdził pomagając mi wstać i nakładając aurę leczącą - Nie zastanawia cię jak zniszczyć tę kopułę?

- Wiem jak należy ją zniszczyć, a przynajmniej tak mi się zdaje - odparłem spoglądając na lśniącą zbroję demona

- A więc?

- To kopuła kłamstwa, im więcej prawdy objawimy w jej wnętrzu, tym bardziej osłabnie, wtedy rozstrzaskanie jej będzie zwykłą formalnością - wytłumaczyłem. Demon zgodził się ze mną.

- Doskonale, a więc nie będę pomagał debilowi - powiedział przyciszonym głosem - Gdy tylko stąd wyjdziemy, zaczynamy trening

Po ostatnich słowach, odszedł. Ja zaś pozostałem na wyżynie i wpatrywałem się w wschodzące słońce. Postanowiłem odmówić modlitwę w podzięce za dar słońca, moja wiara podczas tych dni była wystawiona na próbę.

Modlitwa trwała kilka minut, gdy wstawałem z ziemi, na wzgórze wchodził ten wojownik, z którym "walczyliśmy" o monetę...

Advertisement